AC. IV Tajemnice
Shay nie dowierzał w to co się właśnie stało. Kobieta... był tak blisko aby się dowiedzieć kim ona jest. Wyjaśnienie jego sprawy było na wyciągnięcie ręki, a teraz ona odeszła. Za nim wstał minęło troszkę czasu, był w tak wielkim szoku. Za to Gist stał dumnie, przegonił napastniczkę choć powodów do dumy to nie koniecznie mógł mieć, on uznał ją jako zagrożenie, mężczyzna bojący się kobiety, nie uwierzył w to aby sam Kapitan sobie z nią poradził. A pro po Kapitana, spojrzał na niego i wyciągnął rękę w jego kierunku. Dawaj Shay, nie mamy czasu – chciał mu pomóc wstać oraz spróbować na oko zmierzyć aby wiedzieć jak wielki pas ma kupić by nic go tam nie uwierało. Cormac podniósł się sam, zignorował chęć pomocy swojego przyjaciela, za to chwycił go za ubranie i podniósł by przygnieść do ściany. Ten szok zamieniał się we wściekłość. Jak on tak mógł do jasnej cholery?! Czy Ciebie Gist już do reszty popierdoliło?! - teraz się dopiero zacznie ich prawdziwa rozmowa – To by